Na te triki nie daj się naciąć kupując auto w komisie
Handlarze samochodów już szykują się do sezonu i giełdowego szczytu. Jeśli zamierzasz kupić auto, koniecznie sprawdź jak nie dać się nabić w butelkę. Poznaj sztuczki handlarzy używanych aut i właścicieli komisów.
Oczywiście bywają sprzedawcy, którzy poinformują nas o największych usterkach samochodu. Większość z nich jednak przemilczy to i owo, inni wmówią nam to, co chcielibyśmy usłyszeć. Kupowanie samochodu zawsze wiąże się z emocjami, a te działają na korzyść handlarza. Dobrze więc wiedzieć jakie sztuczki stosują by namówić nas na swoje auto. Niestety częściej niż na psychologii, polegają one na oszustwie.
Sztuczki handlarzy – oto kilka zagrań stosowanych przez handlarzy samochodów, którzy sztukę zwodzenia klienta opanowali już do perfekcji.
Przyjedź panie, zobaczysz, że „igła”
Dziś większość z nas poszukiwania nowego auta zaczyna od internetu i nierzadko decyduje się obejrzeć samochód oddalony nawet o kilkaset kilometrów od miejsca zamieszkania. Pierwszym etapem jest zawsze rozmowa telefoniczna i pytanie, czy wszystko jest aby na pewno jak w ogłoszeniu.
Jedziemy z daleka, nie chcemy więc się rozczarować. Sprzedawca zapewnił, że tak. Na miejscu okazuje się jednak, że nie do końca mówił prawdę. A to bok delikatnie przytarty, a to silnik wcale nie jak nówka.
Czasem handlarze celowo podają nie do końca prawdziwe informacje. Doskonale wiedzą, że klient, który przyjechał z daleka spojrzy na auto przychylniej niż miejscowy. A jeśli będzie upierał się przy swoim mogą zaproponować mu alternatywne auto.
Przekręcanie licznika to betka
Widzisz w ogłoszeniu fajne auto, do tego z małym przebiegiem jak na swój wiek? Uważaj, to sygnał, że coś może być nie tak. Cofanie liczników to jedna z najpopularniejszych sztuczek handlarzy samochodowych.
Fakt, proceder ten jest dziś mocno utrudniony przez wpisy w CEPIK-u, ale wciąż jest możliwa. Niektórzy sprzedawcy wiedzą, jak przechytrzyć system. Szczególnie trzeba uważać na auta sprowadzone zza granicy.
Czysty, zadbany, pachnący, jeździła tylko żona
Nawoskowanie karoserii, wypranie tapicerki i umycie silnika sprawi, że nawet stary rzęch będzie przypominał młodzieniaszka. Pół biedy, gdy sprzedawca w ten sposób tylko uatrakcyjnia wygląd pojazdu. Gorzej jeśli próbuje zamaskować jego właściwy stan, a poważne uszkodzenie naprawia po łebkach.
Odpicowany samochód lepiej więc podwójnie sprawdzić. Warto zajrzeć pod dywaniki kierowcy. Jeśli wykładzina jest mocno zniszczona, pojazd może być już wysłużony.
Bity? Coś pan, bitego bym nie sprzedawał
Przeglądając ogłoszenia samochodowe zauważymy, że praktycznie wszystkie są bezwypadkowe. W naszych warunkach drogowych byłoby to zbyt piękne.
Praktycznie ciężko znaleźć kilkuletnie auto, które nigdy nie miałoby nawet stłuczki czy tak zwanej szkody parkingowej. Dlatego przy dokładnym oglądaniu pojazdu dobrze mieć przy sobie miernik lakieru. Dzięki niemu możemy wychwycić gdzie auto było bite i ile szpachli nadłożono.
Jak korzystać z miernika lakieru?
Grubość fabrycznego lakieru nie powinna przekraczać 130-140 mikrometrów. Każda wartość powyżej oznacza interwencję blacharza i lakiernika. Gdy wartość wskazania pokaże powyżej 400 mikrometrów mamy pewność, że auto było szpachlowane.
Niestety handlarze i to potrafią obejść. Wystarczy, że wspawają część innego auta, a badanie miernikiem lakieru okaże się mało skuteczne.
Książka serwisowa jest, auto do końca serwisowane w ASO
Nie dajmy się nabrać na książkę serwisową. Jej spreparowanie nie stanowi dla zawodowego sprzedawcy żadnego problemu. Wystarczy kupić czystą, przygotować kilka pieczątek zagranicznych serwisów, podrobić podpisy mechaników i odpowiednio „sfatygować” egzemplarz, by wyglądał na swój wiek.
Automatyczną ostrożność powinny wzbudzić identyczne pieczątki w całym okresie serwisowania, podobne pismo pracowników ASO oraz ten sam odcień długopisu. Można także sprawdzić czy dane na pieczątkach odpowiadają rzeczywistym serwisom. Jeśli jednak sprzedawca solidnie popracował nad książką serwisową wykrycie podróbki dla zwykłego klienta będzie niemożliwe.
Uwaga na drobne usterki
Klimatyzacja nie działa? Sprzedawca momentalnie znajdzie na to wiarygodne wytłumaczenie – na przykład, że sprzedaje więc nie opłacało się jej nabijać. Rzeczywiście nie nabijał jej, ale raczej dla tego, że nie działa sprężarka, której wymiana będzie sporo kosztować.
Często z pozoru drobna usterka może oznaczać poważniejsze konsekwencje. Jeśli więc handlarz zapewnia nas, że jej usunięcie to pestka, zaproponujmy, że kupimy auto dopiero jak sam doprowadzi je do porządku.