Gliniarz recenzja
Gliniarz – recenzja
Książka Marcina Ciszewskiego wpadła mi do ręki zupełnie przypadkiem. Zaciekawiona okładką nie mogłam się doczekać by przeczytać co kryje się w środku. I nie zawiodłam się.
Książka opowiada historię Krzysztofa Liedla – polskiego gliniarza z krwi i kości, specjalisty od terroryzu. Marcin Ciszewski (który w tej książce pełnił rolę słuchacza i osoby, która całą historię miał doszlifować) przedstawia bohatera w momencie gdy ten wstępuje do szkoły policyjnej, a rozstajemy się z nim po otrzymaniu fuchy w ministerstwie. Ciekawa fabuła, opisujące szarą rzeczywistość polskich służb mundurowych od tych najniższych stopniem aż po specjalistę od spraw zwalczania terroryzmu.
Gliniarz to zebranie opowieści głównego bohatera. Czytamy jego wspomnienia, szalone, czasem dziwne i śmieszne przygody. Poznajemy kulisy pracy policjantów w małym miasteczku i wielkiej metropolii. W książce znajdziemy to co w takim tytule znaleźć się powinno – pościgi za gangsterami, rozwiązywanie zagadkowych zabójstw, rozpracowywanie sekty, a na deser wycieczka do tajnego ośrodka CIA.
Marcin Ciszewski z humorem rysuje szarą, policyjną rzeczywistość lat dziewięćdziesiątych. Jeśli ktoś przez chwilę marzył by zostać stróżem prawa powinien przeczytać tę książkę by spojrzeć na historię Liedla przez pryzmat własnego niedoszłego życiorysu. Każda opowieść pisana jest lekkim i porywającym językiem i czyta się ją z zapartym tchem, miejscami trudno powstrzymując się od głośnego śmiechu. Nie jest to jednak poważna lektura na temat działań policji, a typowo rozrywkowa pozycja.
Z czystym sumieniem polecam.