Internauta czy siecioholik – kim jesteś naprawdę?
Czy kiedykolwiek czułeś się przygnębiony lub rozdrażniony tylko dlatego, że zniknął Ci Internet? Łapiesz się na tym, że dzień bez sprawdzania poczty i profilu na portalu społecznościowym to dzień stracony?
Czy kiedykolwiek czułeś się przygnębiony lub rozdrażniony tylko dlatego, że zniknął Ci Internet? Łapiesz się na tym, że dzień bez sprawdzania poczty i profilu na portalu społecznościowym to dzień stracony?
A może zdarzało Ci się nadrabiać zaległości w przeglądaniu statusów znajomych w środku nocy, po powrocie z imprezy? Albo ktoś Ci zwrócił uwagę w towarzystwie, że sprawdzanie Facebooka w telefonie podczas spotkania to nie jest najlepszy sposób na zadbanie o dobre relacje z przyjaciółmi? Jeśli którekolwiek z tych niedyskretnych pytań sprawia Ci problem, najwyraźniej powinieneś dokładniej przyjrzeć się temu, w jaki sposób korzystasz z Internetu. Bo może istnieć prawdopodobieństwo, że jesteś uzależniony.
Pewnie chcesz w tym miejscu powiedzieć – no dobrze, może trochę za dużo czasu spędzam w sieci, ale to przecież jeszcze nic takiego, są ludzie, którzy całymi godzinami grają w gry komputerowe, są uzależnieni od cyberseksu albo wydają majątek na hazard w Internecie. A przecież pół godziny dłużej, niż było w planie, spędzone na Facebooku zamiast w świecie rzeczywistym – to jeszcze nikogo nie wpędziło w kłopoty. Niestety, nawet jeżeli taka argumentacja nie jest pozbawiona logiki, może doprowadzić do stanu, w którym będziemy usprawiedliwiać coraz dłuższe i coraz częściej powtarzające się momenty, w których tracimy nad swoimi zachowaniami w Internecie kontrolę. A to z kolei może sprawić, że uzależnienie się zdecydowanie nasili.
Różne odmiany nałogu
Siecioholizm przyjmuje rozmaite oblicza. Dlatego właśnie nie można uznać za nałogowców wyłącznie te osoby, które przepadają na całe godziny przy grze komputerowej albo nie mogą powstrzymać się przed przeglądaniem stron erotycznych. Tak, oni są uzależnieni. Ale osoby nieustannie sprawdzające statusy na Facebooku, obsesyjnie oczekujące na maila od szefa oraz zaniedbujące kontakty z bliskimi na rzecz doskonalenia sieci kontaktów na LinkedIn również nie powinny czuć się bezpieczne. Bo granica, po przekroczeniu której profesjonalizm przeradza się w nałóg, jest bardzo umowna.
Podstawowe typy siecioholizmu zostały zdiagnozowane i dokładnie opisane już na samym początku okresu, w którym upowszechniał się szerokopasmowy Internet – a w Stanach Zjednoczonych oznacza to mniej więcej dwudziestoletnią historię badań. Dr Kimberly Young, lecząca nałogowych internautów w ośrodkach amerykańskich, sformułowała jeden z najczęściej cytowanych przykładów klasyfikacji typów siecioholizmu. Do typowych postaci nałogu zaliczyła socjomanię internetową (czyli uzależnienie od sieciowych kontaktów towarzyskich), erotomanię internetową, uzależnienie od sieci (czyli po prostu od samego faktu przebywania w Internecie), przeciążenie informacyjne (czyli przymus pobierania informacji, przeszukiwania baz danych i ich gromadzenia) oraz uzależnienie od komputera (nawet odłączonego od sieci).
Warto jednak pamiętać o tym, że podział ten sformułowany został w czasach, gdy dostęp do Internetu miała tylko niewielka część dzisiejszych internautów, którzy zresztą wchodzili do świata wirtualnego wyłącznie za pośrednictwem stacjonarnego komputera. Dziś sytuacja jest znacznie bardziej skomplikowana. Okazuje się, że liczba siecioholików może być znacznie wyższa, niż to się z pozoru wydaje. Wynika to z faktu, że nałogi często są ze sobą sprzężone, i dlatego też kolejne rzesze nałogowych internautów wykluwają się z klasycznych zakupoholików i pracoholików. Bo dziś osoba uzależniona od Internetu raczej nie kojarzy się z maniakiem gier komputerowych, jak kilkanaście lat temu. Zdecydowanie częściej są to osoby uzależnione od poszukiwania zakupowych okazji oraz wzorowi pracownicy, których największy problem polega na tym, że nigdy nie wychodzą z pracy.
Jak rozpoznać problem?
Chyba najlepszym sposobem na zdiagnozowanie u siebie internetowego nałogu jest uczciwa odpowiedź na pytanie, jak często powtarza się sytuacja, w której planujemy zajrzeć do sieci tylko na chwilkę, by zaledwie coś sprawdzić, a zostajemy w niej na dłużej, zaniedbując przy okazji relacje z bliskimi. Bardzo niepokojącym objawem nałogu jest moment, w którym jesteśmy w stanie zaryzykować dobrą relację z bliską osobą lub liczyć się z możliwością zaprzepaszczenia życiowej szansy na rzecz świata wirtualnego. A tak może się stać, gdy zapomnimy o tym, że trzeba naprawdę bardzo uważać, aby second life nie przesłonił nam prawdziwego życia.
Jednym z kryterium siecioholizmu jest bezproduktywność przebywania w sieci. To proste – jeżeli ok. 70% aktywności podejmowanych w Internecie jest bez związku z pracą, nauką bądź rozwojem kariery, możemy śmiało uznać, że nie tylko marnujemy swój czas, ale do tego mamy problem z uzależnieniem.
Jak jednak postępować z osobami, które są uzależnione od sieci, bo wymaga tego od nich pracodawca? Albo mają problem z oddzieleniem życia prywatnego od zawodowego i dlatego zdarza im się sprawdzać służbowego maila w środku nocy? Tutaj chyba równie śmiało możemy mówić o istnieniu problemu. Szczególnie, gdy tracą na tym rodziny oraz znajomi osób dotkniętych uzależnieniem.
Gdzie szukać pomocy?
Bez względu na to, czy nałóg wynika z lenistwa, czy też z pracoholizmu, jego skutki mogą być podobne – pogorszenie relacji z rodziną i przyjaciółmi, rozdrażnienie, bezsenność, spadek libido, problemy z samooceną. A tych objawów ignorować nie wolno. Na szczęście siecioholizmem zajmują się specjaliści w każdym ośrodku leczenia uzależnień, a w mniej zaawansowanym stadium nałogu zazwyczaj wystarczy jasno sprecyzować godziny, w których surfujemy po sieci oraz określić dopuszczalne sposoby korzystania z komputera lub telefonu. Najważniejsze, to być świadomym zagrożenia i nie dać się wciągnąć w poważne uzależnienie.